Tagi

, , , , ,

Wielu biegaczy chciałoby uczestniczyć w biegach, w których masz wszystko. Płaskie odcinki po asfalcie, pagórkowate leśne tereny oraz górki jak w górach. Agresywne zbiegi i podbiegi, pola, łąki, a także trasy wiodące przez wydmy brzegiem morza. Piękne widoki i trudne technicznie trasy, gdzie twoje mięśnie i całe ciało cierpi, bo przecież jak brak bólu, to nie ma przyjemności :-). Już od tego roku można uczestniczyć w takim właśnie biegu. To Piekło Północy na Pomorzu. Właściwie należałoby napisać, że kilku pasjonatom udało się zorganizować prawdziwy festiwal biegów. Jest 7 dla Siódemki (na dystansie 7 km), Małe Piekiełko (21 km), Wrota Piekieł (75 km) oraz tytułowe Piekło Północy (140 km).

Stowarzyszenie Ultra Way, czyli pomysłodawcy tego wydarzenia zaproponowali nam ambasadorowanie zawodów, a skoro obiecali, że będzie piekło, ciężko i bolało, no to nie musieli nas długo namawiać.

Zdecydowaliśmy się zatem wystartować w Małym Piekiełku, czyli na dystansie półmaratonu.
Podróż do Rumi w towarzystwie Kamila upłynęła nam bardzo przyjemnie.

 

 

 

 

 

Już na miejscu super było spotkać wielu znajomych i poznać nowych szaleńców zakręconych na punkcie ultra. Ta atmosfera to jest to, po co warto przyjeżdżać na takie zawody.

Obserwowaliśmy start  koronnego dystansu Piekła Północy, a potem objechaliśmy dwa punkty żywieniowe razem z organizatorami Magdą i Krzyśkiem. Pierwszy obsługiwali uczestnicy grupy rekonstrukcyjnej w mundurach żołnierskich i z pepeszą :-). Po prostu czad!
  Mieliśmy też okazję spotkać zawodnika będącego na prowadzeniu. Było to na 44 km, na punkcie usytuowanym w magicznym miejscu na cyplu przy jeziorze Dobre.

Potem jazda do domu Magdy i Krzyśka, spanie i rano po śniadaniu oraz zabawie z psem naszych gospodarzy amstafem Brego, ruszyliśmy do ,,miasteczka” biegowego.
Zanim jednak wystartowaliśmy, na metę zaczęli przybiegać zawodnicy z dystansu 75 i 140. Po niektórych wcale nie było widać zmęczenia, takie harpagany!
                               

Samo południe. Start i lecimy. Na początku spokojnie, staramy się nie ulec euforii tłumu. Znamy te tereny i wiemy, że trzeba oszczędzać energię. Ela trochę z przodu, na podbiegach w niektórych miejscach podchodzi, Jarek podbiega wolno człapiąc. Powoli mijamy tych, którzy najpierw po asfalcie wydarli do przodu. Jest gorąco kiedy słońce wychodzi zza chmur. Już od początku zaczynają się mocne górki, a potem agresywny górski zbieg. Ela teraz trochę z tyłu za Jarkiem. Nieco się ,,podgotowała”. Początek był dla niej ciężki. Jarek mocno na podbiegach, szybko na zbiegach i jest dobrze. Trasa malownicza, piękna i co ważne bardzo dobrze oznaczona.
Jedyny punkt żywieniowy jest na 9 kilometrze. Ela z niego korzysta, a Jarek ma ze sobą zapas napojów i żarełka, więc biegnie dalej.
Po kilometrze Ela go dochodzi i po początkowym kryzysie nie ma już śladu. Przyspiesza mocno. Mija kolejne rywalki, ale zupełnie nie wie która jest.
Trasa świetna. Zdarzają się długie, mało agresywne zbiegi, na których można ekstra pocisnąć. Czuć pęd powietrza i wiatr we włosach :-). Tylko, że po takim szybkim biegu nagle wyrastają strome podejścia. Ela cieszy się, że trasa nie jest ułożona w odwrotnym kierunku :-). Końcówka składa się z dwóch mocnych podejść. Ela dostaje jakby nowych sił i mija kilku zawodników podchodząc bardzo szybko na szczyt. Ostatni zbieg przypomina te w Bieszczadach. Wreszcie można pocisnąć ,,janosikiem”. Tam Jarek mija kilka osób, które bardzo asekuracyjnie drepczą w dół. Teraz już tylko chodnik i dobieg do mety. Ela wpada ponad 4 minuty przed Jarkiem i dowiaduje się, że jest czwarta. Po raz drugi w tym roku :-). Spoko, jest ekstra!
Cieszy forma przed Rzeźnikiem. Znów okazuje się, że Ela potrafi rozkręcić się wraz z upływem czasu. Jesteśmy opaleni, bo słońce cały czas przyświecało, zmęczeni, ale szczęśliwi.
Do domu wróciliśmy z Ryśkiem, który dopiero zaczyna przygodę z ultra. I chyba mu się spodobało :-).
Organizacja Piekła Północy bardzo dobra. Świetny pakiet z chustą wielofunkcyjną i co bardzo fajne – z kosmetykami! Klimatyczne miejsca, piękne widoki, cudowna przyroda, trudna i wymagająca górska trasa, bardzo nietypowe punkty żywieniowe – wszystko ubarwia to wydarzenie. Pomorze doczekało się niezłego święta ultra. Magda, Iza, Darek, Krzysiek, Rafał po prostu świetna robota. Uważamy, że za rok frekwencja pójdzie w górę o 100%!

Magda i Krzysiek bardzo dziękujemy za gościnę. Było ekstra, a Jarek już tęskni za zabawą z Brego :-).

Na pytanie czy będziemy na Piekle Północy za rok, odpowiadamy w jedyny możliwy sposób: Jo!