Tagi
bieg anglosaski, bieg górski, bieg rzeźnika, biustonosz spoprtowy, Cisna, compressport, craft, opaski kompresyjne, ultrabieg, ultramaraton, zegarek garmin fenix3
Lubimy ten stan!
Zmęczeni, obolali, ale przeszczęśliwi!
Bieg Rzeźnika w tym roku z lekko zmodyfikowaną trasą nie stracił na wartości i walorach krajoznawczych. Trasa jak zwykle trudna, wymagająca i dająca w kość (a raczej w stawy 😉), ale według nas, ta z Połoniną Caryńską, była trudniejsza.
Przed biegiem plany były ambitne, przygotowania wyszły świetnie nie tylko biegowe, ale i siłowe. To widać nawet po tym, że nie jesteśmy tak obolali i zmęczeni, jak rok temu.
Wystartowaliśmy spokojnie, ale żwawo i konsekwentnie realizowaliśmy nasz plan. Jednak już od trzeciego kilometra Jarek biegł poza komfortem. Było coraz gorzej, jednak połykaliśmy kilometry dosyć szybko. Od wolontariuszy, którzy podawali wszystkim drużynom wyniki, dowiedzieliśmy się, że zajmujemy lepszą pozycję niż w tamtym roku, czyli cały czas szliśmy ostro do przodu.🙂
Trzy tygodnie wcześniej widzieliśmy, że forma rośnie, że jest super, czego potwierdzeniem był udany start na zawodach Olsztyn Biega. Niestety, po tygodniu, Jarka dopadła infekcja z gorączką, bólem gardła. No i cóż, trzeba się było na gwałt leczyć i próbować coś zrobić z organizmem. Udało się zatrzymać infekcję, ale już na treningach czuł, że organizm jest osłabiony. Myśleliśmy, że do Rzeźnika uda się odzyskać formę i że będzie dobrze. Niestety, nie było.
Podczas biegu Jarek czuł się coraz gorzej, w pewnym momencie postanowiliśmy, że zakończymy w Cisnej, bo szkoda zdrowia. Ela natomiast brykała po zbiegach jak kozica, czuła się bardzo dobrze, widać było, że przygotowania do biegu były świetne!
Wpadliśmy na przepak, zjedliśmy zupę, już na czasie nam w ogóle nie zależało i wtedy Jarek podjął decyzję, że fajnie by było ukończyć te zawody i potraktujemy ten bieg krajoznawczo. Mamy na to przecież 16 godzin.
Świetnie było wędrować pograniczem, fajnie się gadało z biegaczami, a widoki genialne. Szliśmy sobie podziwiając okolicę.
Po drugim przepaku dołączyliśmy do dwóch biegaczy i z nimi biegliśmy przez długi czas. Zjedzony posiłek na punktach regenerował siły i energia wróciła. Bardzo mocno posiłkowaliśmy się pastylkami z glukozy z magnezem Dextro Energy, które były rozdawane na punktach żywieniowych. Na ostatnich kilometrach już śmigaliśmy, a ostatnie dwa po szosie nawet w tempie 4:15, żeby fajnym akcentem zakończyć bieg.
Było super, świetne doświadczenie i doznania. Spotkaliśmy wiele osób, które znają nas z naszego profilu i artykułów na portalach biegowych. Świetnie się z Wami gadało 🙂.
Przybiegliśmy w czasie 14:19, więc jeszcze trochę sił zebraliśmy, żeby nie tylko iść, ale pobiegać i zdobyć koszulkę finishera, warto było o nią zawalczyć 🙂
O słynnym piwie na mecie marzyliśmy całą trasę 😉
Było super i cieszymy się, że możemy razem przeżywać takie chwile 🙂.
Bieg jak zwykle, świetnie zorganizowany, wolontariusze – debeściaki, kibice genialni, to oni sprawiają, że zawody na długo zostają w pamięci i mimo zmęczenia, idąc na ostatnich nogach, podrywasz się nagle do biegu!
Turyści, którzy kibicowali na trasie również byli niesamowici!
Za rok też tu będziemy! Bieg Rzeźnika uzależnia! 😉
Ela: jestem dumna z Jarka, że jednak mimo swoich dolegliwości z organizmem, biegł dzielnie dalej. Ale on taki już jest – nigdy się nie poddaje 🙂
Bardzo dziękujemy Wojtkowi Jegerowi ze Sklep Biegowy Olsztyn, bo bez nich nie byłoby nas na biegu, specjalistom ze Sportslab.pl, czyli Michałowi Złotowskiemu i Szczepanowi Wiecha, za przygotowania i rady wydolnościowe oraz Ryszardowi Szparakowi za wiele cennych rad treningowych, które pozwoliły nam się przygotować do zawodów.
Również dziękujemy firmom, które nas wspierają: SKLEPBIEGOWY.com,Compressport, Garmin, Tri-Fun.pl, Panache Lingerie, Craft, LEKI, Arctica i naszemu partnerowi koszulkowemu Krótki rękawek.